N: Mam przezucie, że Astrid będzie płakać, czytając bzdury, jakie wypisuje w tej miniaturce. *** Bucky nie powiedział nikomu o incydencie znad klifu. Nie rozmawiał o tym z Gretchen, udawał, że nic się nie stało. Nie chciał wyjść na wariata. Znaczy… Wiedział, że niektórzy już go za niego brali. Firehaven to w końcu dość małe miasto i docierały do niego różne plotki, które pojawiły się po jego powrocie. Ludzie potrafili być jak sępy. Czuł na sobie ich spojrzenia, kiedy tylko wychodził z domu. Jakby próbowali obedrzeć go z prywatności, ze skóry, jakby chcieli wyczytać wszystko z jego nagich, odkrytych mięśni i ścięgien, wyssać jego tajemnice wraz z krwią. Szeptali za jego plecami, sądząc, że nie słyszy. Nazywali go wariatem, schizofrenikiem, dziwakiem. Mówili o nim ten . Ale miał to gdzieś, nie dbał o to. Wiedział, że nie jest świrem. Wiedział, że jego stany nie są jego winą, a ich winą. Nie pamiętał dokładnie kim ci oni są, ale to nie był problem. Mówili mu,