Wyzwanie 11: Bucky i internet, czyli klamerka na nos i za fandom! Stucky

N: Jest to najprawdopodobniej część pierwsza z dwóch. Na podstawie wyzwań rzuconych przez Czarną Herbatę.

***
Nie dało się ukryć, te czasy miały w sobie kilka rzeczy, z których Bucky nie chciałby dobrowolnie zrezygnować. Jasne, z ogromną chęcią powróciłby do swojego dawnego życia – tego sprzed wojny, w którym był jeszcze młodym chłopakiem, tak naprawdę dopiero wchodzącym z pełni dorosłe życie, i to wchodzącym z podniesioną głową i z uśmiechem na ustach, mimo wszystkich rzucanych pod nogi kłód – ale ta chęć nie zasłaniała plusów i pozytywów, z którymi mógł obcować w dwudziestym pierwszym wieku.
Bywały momenty, w których żałował nawet, że czasy ich młodości nie przypadły na te niemal sto lat później, na czas, w którym Steve bez problemu mógłby żyć jako zwykły człowiek, bez strachu, że nawet zwykła grypa może go zabić. Bez konieczności zrobienia z siebie królika doświadczalnego, zostania super-żołnierzem.

Choć nie, to ostatnie akurat wcale nie było takie złe.

Bucky nie ukrywał, że co jak co, ale zostanie super-żołnierzem wyszło Steve’owi na dobre. Okej, powinien doceniać jego charakter, piękno jego duszy i tak dalej, i tak dalej, et cetera, ale czy nie mógł doceniać wspaniałości jego wnętrza, jednocześnie delektując się boskością jego… ym, zewnętrza? To, że nie potrafił nawet opisać jego fizyczności, jest najlepszym argumentem za tym, by Erskine dostał za to ciało pośmiertnego Nobla. A nawet dwa. Och tak, te ramiona są tego warte. Cała reszta także. Całą resztę wielbił równie mocno.
Jednak nie one znajdują się na liście kilku współczesnych rzeczy, z których Bucky nie chciałby zrezygnować. Znaczy, jasne, nie oddałby ich dobrowolnie za nic w świecie, ale jednak nie były one tak do końca współczesne. Do nich zaliczały się raczej bardziej zróżnicowane jedzenie, kablówka, rozwój motoryzacji – nowoczesne samochody były czymś, co skradło jego serce – no i Internet. Internet to naprawdę fajna rzecz i nikt temu nie zaprzeczy.

Bucky lubił Internet.
Nie raz okazywał się naprawdę pomocny, czasem wręcz niezastąpiony. Pomagał mu nadgonić stracony czas – przynajmniej jeśli chodzi o historię, czy o popkulturę – nieraz pozwalał znaleźć zajęcie na nudny, samotnie spędzony wieczór, gdy Steve wybywał gdzieś w służbowych sprawach.

Tak było dziś.

A Bucky postanowił wpisać w wyszukiwarkę swoje dane. Bucky Barnes.

Nauczony doświadczeniem omijał wszystkie strony, które mogły zawierać w sobie cały ten "hejt", który… pewne grupy na niego wylewały. Naczytał się wielu obrzydliwych rzeczy na swój temat, co zazwyczaj kończyło się wieczorem spędzonym jako skulona kulka, przylepiona do pleców wpatrzonego w ekran i bluzgającego pod nosem Steve’a – tak, czasem zdarzało się coś, co sprawiało, że Steve "Słownictwo!" Rogers zniżał się do bluzgania – który telefonował do Tony’ego w sprawie usunięcia tych oszczerstw i znalezienia "autorów".
Nie chciał nawet wiedzieć, jak dokładnie kończyli. Grunt, że nie wracali do pisania tych bredni.

Jednak było też kilka stron, na które wchodził z… cóż, z niemałą przyjemnością.

Wciąż nie potrafił do końca zrozumieć tego, że ktoś taki jak on potrafił przyciągnąć do siebie tak liczną grupę ludzi, którzy w jakiś sposób… cóż, można powiedzieć, że go podziwiają. To odkrycie było dla niego niemałym zaskoczeniem i przez długi czas nie potrafił w to uwierzyć… A może raczej – nie chciał? Zresztą, czy to teraz ważne? Grunt, że w końcu się z tym oswoił, prawda? Przywykł do myśli, że gdzieś tam, w Internecie sporo jest stron, blogów, czy forów, na których wręcz roi się od jego zdjęć, filmików z jego udziałem czy wpisów śledzących każdy jego ruch. Cóż, akurat to nie podobało mu się za bardzo – nie podobało mu się to wcale, a wcale, ale nie może wybrzydzać, prawda? – ale były też lepsze strony takiego zainteresowania jego osobą. Nie ukrywał, że lubił czasem poczytać pochwalne komentarze, niemal peany na swoją cześć, nawet mimo tego, że większość z nich pisały zapewne młode, rozhormonowane dziewczęta.

Z przyjemnością wchodził na jedno z forów, na którym witał go duży, czerwony i nieco fikuśnie zapisany tytuł: Czy ma Pan/Pani czas porozmawiać o naszym królu i zbawcy, Zimowym Żołnierzu?, wyróżniający się na białym tle. Lubił czytać prowadzone na nim dowcipne rozmowy, które poruszały iście arcyważne tematy, takie jak to, czy używa eyelinera – skądże, to jego naturalny look – czy prostuje włosy, jakich odżywek używa, czy się depiluje, bo na dawnych zdjęciach wyglądał na nieco bardziej zarośniętego… Co tu dużo mówić, można było się uśmiać. Zwłaszcza wtedy, gdy do wypowiedzi dołączane były dowody jego zbrodni – modowych zbrodni, oczywiście – czyli zdjęcia. 
Nie raz zastanawiał się nad tym, jak zareagowałyby autorki tych wpisów, gdyby dowiedziały się, że w chwilach nudy czyta ich posty.

I że dziś nudziło mu się bardziej niż kiedykolwiek.
Tak bardzo, że dał ponieść się chwilowemu impulsowi i założył na forum konto. Wklepał jakiś lipny e-mail, wybrał nick – TheDammitSoldier, bo wiedział, jak spodobałaby się Stevie’mu – wrzucił pierwszą z brzegu fotkę jako awatar, i ruszył do przeszukiwania forum, zauważając, że dzięki rejestracji zyskał dostęp do kilku przedtem niewidocznych tematów.

Ten, który najbardziej przyciągnął jego wzrok, zatytułowany był "Stucky".

Bucky zmarszczył brwi, zastanawiając się, gdzie mógł słyszeć tę nazwę, ale nic nie przychodziło mu na myśl. Kliknął więc, przechodząc do wyboru podstron zatytułowanych: Newsy i spekulacjefanarty fanfiction.
Wszedł w pierwszą pozycję, kliknął pierwszy z brzegu tytuł i czytając kolejne posty, odkrył, że… Chodziło o niego i o Steve’a. O ich związek, który – fakt, czasem nieco nieudolnie – starali się przed wszystkimi ukryć. A tutaj okazało się, że niektórzy potrafili ich przejrzeć po jednym spojrzeniu, po zbyt długim, choć wciąż niewinnym dotyku. Jasne, tylko się domyślali, czasem próbowali zrobić coś z niczego, ale gdyby ze Stevem byli w kłamaniu tak dobrzy, jak sądzili, tematu by nie było… Nie wróć, chwila – gdyby Bucky był tak dobry w kłamaniu, jak sądził, bo Steve jest w tym tak beznadziejny, że nie ma już dla niego nadziei. A może właśnie w tym sęk? Bucky jest dobrym kłamcą, ale Steve jest w tym równie beznadziejny i przez to wszystko wyrównuje się do zera? Tak, to całkiem sensowny wniosek. Steven zapewne by się z nim zgodził. A nawet gdyby się nie zgodził, skłamałby, że tak jest, i byłby w tym tak do niczego, że Bucky tyko utwierdziłby się w tym, że ma racje.

Cofnął i z ciekawości kliknął w kolejną z podstron, tę oznaczoną jako fanarty.
Cóż, jasne, domyślił się czego powinien się spodziewać, natykał się już na rzeczy tego typu już nie raz, nie dwa, ale… Dobra, po prostu nie spodziewał się jakiegoś soft porno, ok? Znaczy… Jakaś mała część niego przypuszczała, że niektórzy mogą być aż tak popieprzeni, ale jednak zobaczenie swojego tyłka – powinien pozwać tego autora, jego tyłek wygląda znacznie lepiej – wypiętego w dziwnej i nieco… nienaturalnej, łagodnie mówiąc, pozie przed twarzą… Steve’a (tak, to chyba Steven), było drobnym zaskoczeniem. Kolejne rysunki, szkice czy komputerowo stworzone… cosie były lepsze lub gorsze, bardziej lub mniej poprawne anatomiczne, jednak bez wyjątku wzbudzające w nim coraz większe rozbawienie. Powinien być pewnie zażenowany, wściekły czy coś w tym stylu, ale… jakoś nie był. Był po prostu rozbawiony. Wiedział jednak, że Steve nie odebrałby tego w równie entuzjastyczny sposób.

Dlatego ustawił jeden rysunków jako tapetę w laptopie.

Wybrał ten, na którym było kilka rzeczy, które lubił – słodycze, książki, słodycze, Steve i słodycze. I tak, Bucky kochał słodycze. Może nawet bardziej niż Steve’a. bo on był tylko jeden, a w sklepowych alejkach półki wręcz uginały się pod przeróżnymi słodkościami. Była to więc walka, której Rogers nie mógł wygrać. Książki także. Ich też jest wiele, ale to jednak nie to samo.
Uśmiechnął jeszcze raz na widok króliczych uszu i ogonów, które ktoś im dorysował. I na widok wygiętego Steve’a, którego mięśnie i niektóre krągłości zostały odwzorowane zadziwiająco wiernie. Nie aż tak, by Bucky zaczął się martwić, a jego paranoja i chęć przerzucenia mieszkania w poszukiwaniu kamer miały wrócić, ale i tak było całkiem nieźle. Wiedział jednak, że Steve, ta jego nieco zbyt pruderyjna ciota – tak, Bucky ma prawo go tak nazywać i nikomu nic do tego – zapewne będzie mieć jakieś obiekcje. I właśnie dlatego podobało mu się to jeszcze bardziej.

Może powinien kupić sobie takie gadżety? Znaczy uszy i ogon, nie mięśnie czy paranoję. To już miał. Ale gdyby wparował to sypialni z króliczym ogonem, Steve mógłby się uśmiać. Rozumiał nieco spaczone poczucie humoru Bucky’ego, więc ten nie musiał się martwić, że uznałby go za jakiegoś dewianta ze skrzywieniem na punkcie królików. Raczej dokarmiłby go jakąś soczystą marchwią.
/Choć najpierw upewniłby się, czy Buck nie jest pijany. Albo naćpany, bo ciężko byłoby mu uwierzyć, że Bucky na trzeźwo wpadłby na pomysł wymachiwania króliczym ogonem przed swoim chłopakiem. Ale cóż, tak wpadłby. I tak, jest dość pochrzaniony. Jednak to chyba żadna tajemnica.
/Kliknął w podstroję pt. fanfiction i zmarszczył nieco brwi, przejeżdżając wzrokiem po tytułach. Niewiele mu mówiły. Dobra, tak naprawdę nie mówiły mu kompletnie niczego, więc kliknął w pierwszy tytuł z brzegu. I w tamtym momencie dziękował, że niczego nie pił, ani nie przeżuwał, bo oplułby siebie i ekran, niczym w jakiejś nędznej komedii.

A wszystko przez to, że ktoś postanowił zrobić ze Steve’a nowego Christiana Grey’a. I pomijając fakt, że tak, Bucky czytał to coś, to poważnie? Steve? Jego Stevie, który bał się nawet pociągnąć go mocniej za włosy, a propozycja jakiegokolwiek urozmaicenia przyprawiała go niemal o zawał? Ten Steve miałby lubować się w chłostaniu kogoś? Jasne. Bucky’emu z trudem udało się go przekonać do tego, by czasem dał mu kilka klapsów, a o niczym choć trochę ostrzejszym nie było mowy.
Nie, żeby Bucky jakoś szczególnie narzekał. Nadopiekuńczość Steve’a bywała naprawdę… no co tu dużo mówić – urocza. To właśnie ona sprawiła, że Bucky zakochał się w nim lata temu, gdy byli jeszcze podrostkami z mlekiem pod nosem, zamiast wąsów. Przywykł też do tego, że Steve preferował te nieco… no, delikatniejsze odmiany seksu, że wyrobili już sobie pewną rutynę. Nie przeszkadzało mu to. Uważał, że w pewnym sensie jest to nawet dobre, ponieważ pokazywało, że mimo wszystko ich związek też może uchodzić za po prostu normalny. W pewnym sensie. Sami nie byli tak do końca normalni, więc hej, nie oczekujmy zbyt wiele, nie?

Dlatego drugie… opowiadanie(?) spodobało mu się już nieco bardziej.

Głównie dlatego, że podsunęło mu pewien pomysł. Dobra, jego Steve może i nie był joginem, miałby pewnie drobne problemy z wykonaniem większości pozycji, czy z włożeniem choć jednej nogi za głowę, ale za to Bucky wręcz przeciwnie. Steve może był silniejszy, ale za to Bucky był zwinniejszy i bardziej rozciągnięty, dzięki czemu włożenie nóg za głowę nie stanowiło dla niego najmniejszego problemu i mógł to zrobić z metalowym palcem w nosie. Albo gdzie indziej. Zależy od nastroju i sytuacji.
Może i nie byłaby to najwygodniejsza pozycja na świecie, ale czego to się nie robi, prawda? Zwłaszcza, że ta… mała niedogodność zostanie wynagrodzona. I to z nawiązką. Dużą nawiązką.

Bucky leniwie oderwał spojrzenie od ekranu, słysząc otwierające się drzwi wejściowe. Nie reagował w żaden sposób, wiedząc, że to tylko Steve.
Sporo czasu zajęło mu wyleczenie się ze swojej małej paranoi, która sprawiała, że drętwiał i przygotowywał się do ucieczki za każdym razem, gdy słyszał kroki na korytarzu. Ale zaczął wychodzić na ludzi.

Dzięki Stevenowi.

Uśmiechnął się do niego, gdy ten zamknął tylko za sobą drzwi, chwilę później mu całusa, zabawnie trzepocząc rzęsami.
A potem zmarszczył nos, krzywiąc się.

— Steven... — zaczął, badając go spojrzeniem od góry do dołu. — Śmierdzisz.

Steve uśmiechnął się przepraszająco, odkładając torbę na komodę i opierając o nią tarczę.

— Wiem, przepraszam.

— Cuchniesz.

— Wiem, Buck.

— Wręcz…

— Wiem, Bucky. — Steve wszedł mu w słowo. — Tak, wiem, że śmierdzę, jakbym…

— Jakbyś wykąpał się w szambie? — zauważył, starając się wyglądać na niewiniątko.

Steve posłał mu tylko nieco znużone spojrzenie,

— Co ja z tobą robię, Buck?

— Och, różne rzeczy. — Uśmiechnął się, znacząco poruszając brwiami, jednocześnie odkładając laptop na stojący obok kanapy stolik. — Chodź tutaj, mój ty śmierdzielu, a pokażę ci jedną z nich.

Steve przewrócił oczami, ale uśmiechnął się półgębkiem, podchodząc bliżej, gdy Bucky wstaje z kanapy, wyciągając ręce w jego stronę.
Bucky całuje jego szczękę, a potem odsuwa się, teatralnie machając dłonią przed twarzą.

— Boże mój, Rogers, co to?! I czy ty się kleisz?

— Tak, kleję, więc pozwól mi pójść pod prysznic i zmyć z siebie ten szlam.

Bucky uśmiechnął się, ukazując zęby, a potem mruknął.

— Umyć ci plecy?

Steve pokręcił głową.

— Buck, znam cię już na tyle, by wiedzieć, że na pewno to nie o plecy ci chodzi.

— Hej, teoretycznie to wciąż plecy. Tylko, że już nie pod tak szlachetną nazwą — parsknął.

Steve wzniósł oczy ku górze i minął go, kierując się w stronę łazienki. Bucky nie mógł nie skorzystać z okazji i klepnął go w pośladek, by chwilę później objąć go w pasie i oprzeć brodę o ramię, zatrzymując  Steve’a w miejscu.

— Weźmiemy prysznic, zamówimy coś do jedzenia, a potem wskoczymy do łóżka, co ty na to? —mruknął, całując bok szczęki Steve’a. — Zrobię ci masaż, a potem trochę się porozciągamy.

— Niegrzecznie byłoby odmówić. — Uśmiechnął się, zerkając przez ramię.

— I och, zapomniałbym spytać…

— Tak?

— Lubisz króliki, Steve?


***


 N: Obrazek, który Bucky ustawił na tapetę - klik

Komentarze

  1. No właśnie to, że Steve jest jeden a słodyczy i książek wiele czyni go wyjatkowym Xd motyw z tapeta najlepszy! Lubie to jak Bucky jest zakochany a dalej ironiczny i sarkastyczny xD to że lubi o sobie dobre rzeczy czytać aż tak bardzo narcyzmem nie świeciło po peanach o Stevie xD także brawo za równowagę xD i nie ma to jak ogonki z wtyczką, wydaje mi się że jeszcze parę lat i Steve zrobi wszystko dla Bucky'ego- klapsy, wiązania xd seks w trumnie bo dlaczego nie xD mogą przecież chcieć sprawdzić jakby to było gdyby razem zostali zamrożeni xD
    Twoja O. Ich Stuckyholiczka xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam. Steve'a to Bucky ma na co dzień, powoli wkrada się rutyna, a czekolada? Czekolada zawsze będzie tak samo smaczna :P!
      Bucky zawsze będzie sarkastyczno-ironiczny, bo bez tego jakoś traci swój urok. A bycie zakochanym może to co najwyżej spotęgować, bo Bucky wie, że nawet jeśli palnie coś nie na miejscu, zawsze może schować się za Steve'm i jego wartymi Nobla ramionami.
      Króliczy ogonek pojawi się najpewniej w części drugiej, bo Bucky zachowuje się gówniarz, a Steve nie jest lepszy, więc robią różne dziwne rzeczy. Na wiązanie jest raczej jeszcze zbyt wcześnie, ale może kiedyś, gdy Bucky'm będzie już zupełnie ok, kto wie.

      Usuń
  2. Nie rób rysy rutyna na mym sercu :(
    A nie wyczuwa chemii w niej? :p
    Hmm ale to on może wiązać Capa xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubisz króliki, Steve? <<- to jest piękne. Na prawdę. Made my day <3
    Dziękuję, że napisałaś tak wspaniały fanfik i że jest dokładnie tym, czego od niego oczekiwałam. Na prawdę.
    W ogóle w końcu mam okazję skomentować, wakacje były, internet nie ten, bez sensu w ogóle.
    Weny i idę myśleć nad kolejnym wyzwaniem, bo za bardzo uwielbiam Twoje ff. Są cudne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę cieszę się, że się spodobało :) Przyznaję, obawiałam się, że pomysł z królikiem może się nie spodobać.
      A co do miniaturek - będzie ich jeszcze dość sporo, bo choć wyzwań ubywa, na ich miejsce przychodzą kolejne. No i nie ukrywam, chcę też wrzucić kolejną kilkuczęściową miniaturkę, która nie będzie związana z wyzwaniami (jak "Zavzedka"), która fabularnie będzie nawiązywać do komiksów z serii "Standoff".

      Usuń
  4. Słodycze, słodycze i słodycze... Steve jest słodyczą. Największą czekoladą.
    Króliś mnie rozbroił totalnie. Aż się chce zakrzyknąć "Go, Bucky, go Bucky!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według polskich dubbingowców, czekoladowym ciachem (na dziesiątej) jest Sam. I to daje nam kolejny powód do szipowania Balcona aka Fucky'ego.
      Cieszę się, że się spodobało, a motyw z królikiem zostanie rozwinięty ;)

      Usuń
  5. 37 year old Accountant III Randall Hanna, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like "Charlie, the Lonesome Cougar" and Lapidary. Took a trip to Monastery and Site of the Escurial and drives a Grand Prix. oryginalne zrodlo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Miniaturka 2: Niebo spadające nam na głowy... (10/?)

Miniaturka 2: Niebo spadające nam na głowy... (9/?)

Farba