Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2017

Miniaturka 2: Niebo spadające nam na głowy... (5/?)

N: Kolejna część. Spokojnie, w następnej wrócimy do schiz. *** Nie uroił sobie tego. Wpatrywał się w niebo, śledząc wzrokiem miejsce, które jeszcze przed krótkim momentem lśniło siatką złocistych pęknięć. Teraz wszystko zniknęło, pozostało jedynie wieczorne, ciemniejące niebo i pierwsze gwiazdy, jednak to nie miało znaczenia. Nic nie miało. Liczyło się tylko to że nie uroił sobie tego . ― Naprawdę to widziałeś? ― spytał wreszcie, odrywając wzrok od nieba nad swoją głową i skierował go na Toro.

Miniaturka 2: Niebo spadające nam na głowy... (4/?)

N: Opowiadanie powróciło do życia po długim czasie, choć do planu wprowadziłam kilka drobnych zmian. Jest to mój pierwszy tekst opublikowany w nowym roku i mam nadzieję, że nie okaże się nie do strawienia :P *** Bucky wiedział, że to, co robi może mieć dla niego katastrofalne skutki. Wiedział to doskonale. Ale to przecież nie znaczyło, że od razu zacznie się tym przejmować, i że zmieni zdanie. Wiedział, że odstawiając pigułki, które przypisał mu doktor Broussard, może sobie zaszkodzić i to jak jasna cholera, bo po coś kazali łykać mu te prochy, ale musiał to zrobić. Po prostu musiał . Może to wszystko, co ostatnio się działo, co widział, co słyszał, było objawami jakiejś zmutowanej dyskinezy, a on miał pecha być zaczątkiem nowego łańcuszka w ewolucji tego cholerstwa? Słysząc to, większość wielkich panów psychiatrów pewnie zabiłaby go śmiechem na miejscu, wychodząc z założenia, że lepiej naszpikować wariata prochami i niech nie sprawia problemów, zamiast użerać się z nim przez go