Kolejne zwycięstwo Hydry

Krótki opis: Każdego roku w Gävle w Szwecji budowana jest gigantyczna słomiana koza. Czyli o tym, dlaczego picie zostało zakazane na misjach Hydry.

***

Członkowie zespołu wydają się być bardzo zainteresowani kozłem.

Są w Gävle, w Szwecji. Celem był gościnnie wykładający w Gävle University College profesor, którego badania stały się przyczyną wielu problemów Hydry. Żołnierz nie wiedział, czym są te problemy. Jedyną rzeczą, o której powinien wiedzieć, było to, jak sprawnie i cichoje rozwiązać.

Są w vanie, jadąc na teren odprawy- Slottstorget, Plac Zamkowy, kiedy pierwszy raz widzą kozę. To nie jest prawdziwe zwierzę; Żołnierz nie jest pewien, czy kiedykolwiek widział prawdziwą kozę, ale poznaje jej kształt, więc albo widział kiedyś kozę i zapomniał o tym, albo wszczepiono mu tą wiedzę. To jednak wydawało mu się mało prawdopodobne.

Zwierze nie było celem, więc dlaczego mieliby zaprzątać mu tym głowę? To nie mieściło się w parametrach misji. Koza mierzy niemal dwanaście metrów wysokości i jest wykonana ze słomy. Grube wstęgi zostały zawiązane wokół jej kończyn, tułowia oraz rogów. Żołnierz stara się zrozumieć zainteresowanie słomianym zwierzęciem, ale nie widzi się w niej żadnego zastosowania, więc przekierowuje swoje myśli z powrotem do misji. Koza nie była jego misją.

- Co u diabła? - mówi Rumlow.

- To - zaczyna Rollins - jest wielka koza.

Żołnierz myśli, że to stwierdzenie było oczywiste, ale to nie należało do jego rozkazów, nie miał zaprzątać głowy niepotrzebnymi myślami. Agenci mogli jednak myśleć swobodnie. Są przecież o wiele mądrzejsi od niego i wszystko o czym mówią, musi mieć jakiś sens, więc

Żołnierz słucha w milczeniu, starając się go dostrzec.

- To wygląda jak jakiś cholerny ołtarz…- Rumlow spogląda w stronę oddalającego się zwierzęcia. -Uważaj na siebie, Rollins. Mogą poszukiwać dziewic do złożenia w ofierze… - przerywa, gdy ten uderza go w ramię.

Żołnierz chce zareagować. Rumlow jest dowódcą, a także jego bezpośrednim przełożonym i nikt nie mógł mu zaszkodzić, ale zaśmiał się, a atak się nie powtórzył. Poza tym, kiedy Żołnierz ostatnim razem uderzył agenta bez wyraźnego pozwolenia, został ukarany. Pamiętał to doskonale, bo chcieli by to zapamiętał. Pozostaje więc na swoim miejscu.

-To świąteczny kozioł - mówi agentka siedząca obok Żołnierza, a on jest niemal pewien, że nazywa się Drew . -To ich tradycja adwentowa- jej głos jest ochrypły, a twarz zaczerwieniona. 

Żołnierz wie, że jest poważnie chora, ale nie obchodzi go to, póki nie zagraża to powodzeniu misji.

-Jak nasze renifery? - pyta Rollins.

Żołnierz unosi lekko brwi. Nie wie czym mógłby być renifer.

Kobieta wzrusza ramionami, wycierając nos w kolorowy materiał.

- Stawiają tą kozę w każde święta. To ich Bożonarodzeniowa tradycja od lat sześćdziesiątych.

Boże Narodzenie. Brzmi znajomo, ale wspomnienia są niewyraźne i zagłuszone, jakby był pod wodą. Żołnierz wie to, bo miał kiedyś misję, która wymagała od niego przebywania pod wodą przez dłuższy czas. Ośmiornica owinęła się wtedy wokół jego metalowego ramienia.

Nie pamiętał, co stało się z ośmiornicą. Być może zniknęła z jego pamięci razem z reniferem.

- Została spalona ponad dwadzieścia cztery razy - Drew kontynuuje. - To zabawne. Jestem jedyną osobą, która czyta o miejscach, w które nas wysyłają?

-Skądże - rzuca Rumlow. - Dokładanie zapoznałem się z listą lokalnych barów.

Drew wzdycha ciężko, a potem zaczyna kichać.

* * *

Po zakończeniu misji udają się do baru. Żołnierz musi zapiąć płaszcz wysoko i schować metalowe ramię głęboko w kieszeni tak, jak kazał dowódca Rumlow.

Wewnątrz lokalu jest ciemno, duszno i głośno przez gwar rozmów i dudniącej muzyki. Żołnierz siedzi obok Drew i patrzy jak inni członowe zespołu piją kolejne butelki ciemnego płynu. Muszą być bardzo spragnieni. Kobieta ma przed sobą tylko jeden kieliszek, w który wpatruje się podczas przeklinania na mężczyzn, a po chwili wstaje i wychodzi, mówiąc, że musi pójść do toalety. Żołnierz odprowadza ją wzrokiem, aż czuje lekki uścisk na jego udzie, więc posłusznie podnosi głowę i spogląda na pochylonego w jego stronę Rumlowa.

-Dalej, spróbuj - mówi, a jego wymowa i rytm słów wydaje się dziwnie miękki. - Byłeś dzisiaj dobry, Zima, zasłużyłeś na to.

Coś drga w piersi Żołnierza. Nie jest pewien, czy czuje to przez pochwałę, czy przez miękki, bezbolesny dotyk, którym rzadko go obdarzano. Kieliszek zawiera niewiele więcej niż łyk przezroczystego płynu, ale efekt jest znacznie silniejszy. Jest gorzki i sprawia, że przełyk i gardło wydają się być trawione przez ogień, a skóra twarzy się zaczerwienia. Przez chwilę obawia się, że ktoś chciał otruć Drew, ale sądząc po reakcji dowódcy, nie było to nic poważnego.

Rumlow odwraca się powrotem w stronę Rollinsa. Żołnierz wpatruje się w blat, ciepło napoju powoli zanika, a on słucha ich rozmowy. Rozmawiają o łuku.

Często podczas misji posiada przy sobie pokaźny zestaw broni białych, na wypadek awarii karabinu lub komplikacji, które nie pozwalają na jego użycie. Widocznie ta misja nie była inna, chociaż nigdy prędzej łuk nie był jedną z broni rezerwowych. Chociaż wie jak z niego korzystać, to łuk wydawał mu się bardzo niepraktyczny.

- Strzelisz sobie w cholerną stopę - mówi Rollins. - Nie masz zielonego pojęcia o łucznictwie.

- Wiem jak trzymać łuk - Rumlow parska w odpowiedzi. Ciężar jego ciała oparty jest na ramieniu Rollinsa, a Żołnierz zauważa wyraźny związek między wypitą przez dowódcę ilością ciemnego płynu, a częstotliwością jego kontaktu fizycznego.

-Gdzie do cholery jest mój drink?- chrypi Drew, siadając powrotem na swoim miejscu. -Który z was, dupki, wziął moją tequilę?

-Hej - sarka Rollins. - Obwiniaj aktywa.

Drew spogląda na Żołnierza, a jej oczy powoli się rozszerzają.

- Daliście mu alkohol?! Chcesz umrzeć, do cholery? - odwraca się w stronę dowódcy.

- Wyglądał na spragnionego - odpowiada miękko, a jego twarz jest zaczerwieniona. - Okej, w porządku, racja. Ale- mówi dalej - ale mam plan! Spokojnie, nie będziesz żałować…- mruży oczy i przygląda się jej uwarzenie, po czym- nie zmieniając miny- powoli i chwiejnie wstaje, utrzymując z nią kontakt wzrokowy.

* * *

Dowódca wraca do vana, trzymając w dłoniach kilka kolorowych pakunków.

-Absolutnie nie - sarka Drew, gdy paczka zostaje rzucona na jej kolana. Łapie ją w dłoń i odrzuca powrotem, trafiając w plecy dowódcy i wychodzi z auta, mówiąc, że nie zamierza brać udziału w tej szopce.

- Gdzie twoja świąteczna radość?- woła Rollins.

- Tam gdzie wasza godność- burczy w odpowiedzi i zatrzaskuje drzwi.

* * *

Mówią mu, że jest elfem. Żołnierz nie wie, czym jest elf. Najwyraźniej elfy noszą zbyt duże buty, które zawijają się na końcach i szpiczaste kapelusze. 

Kostium dowódcy jest brązowy z czerwoną muszką zawiązaną pod brodą i dużymi, zielonymi guzikami na przedzie. Są też białe akcenty wokół szyi, nadgarstków i kostek, a na jego głowie znajduję się brązowa, przylegająca czapka, którą zapiął pod brodą.

Śmieje się i nalega na sfotografowanie Żołnierza jego telefonem.

Przebranie Rollinsa jest czerwone z długą, siwą brodą przyczepioną do czerwonej czapki z białym pomponem.

Kiedy wychodzą z vana, Drew niemal zakrztusza się dymem z palnego papierosa.

- Czy on..? Nie... Kiedy Pierce to zobaczy… Nie chcę mieć z tym nic wspólnego, zrozumiałeś?- spogląda na Rumlowa i wyrzuca niedopałek na ulicę, zgniatając go stopą.

- Daj spokój. Miałaś być Rudolfem! Nie musisz mieć nawet fałszywego nosa! Daj…- nie kończy, ponieważ pięść Drew, wbita w jego brzuch, pozbawia go tchu.

Kobieta ściska Żołnierza za jego prawe ramię i odwraca się w stronę Rollinsa.

- Zabieram go powrotem do hotelu, zrozumiano? Jeśli wy, idioci, chcecie zostać aresztowani za zakłócanie porządku i wandalizm, to świetnie, ale on nie będzie brał udziału w waszych głupich zabawach. Jeśli Pierce by się dowiedział to wszyscy bylibyśmy martwi. Idziemy, Zima.

Odchodzi kilka kroków, ale Żołnierz nadal pozostaje w miejscu. Dowódca nie zezwolił na odejście.

- Żołnierzu - mówi ponownie, a on spogląda najpierw na nią, a później na Rumlowa, który podchodzi i opiera się o niego.

-Widzisz? Winnie lubi mnie bardziej - chichocze, owijając rękę wokół metalowego ramienia, ale po chwili puszcza je, sycząc na niską temperaturę protezy.

Kobieta wzdycha ciężko, ale unosi ręce w geście poddania.

- Nie chce mieć z tym nic wspólnego - powtarza. - Róbcie co chcecie. Dobranoc.

* * *

Są w połowie drogi powrotnej do baru, gdy po raz kolejny widzą kozę.

- Koza- Rollins kręci głową. -Co kozy mają wspólnego z Bożym Narodzeniem? Renifery! To już zupełnie co innego.

- Drew mówiła, że ile razy została spalona? - pyta Rumlow. Idzie oparty o bok Żołnierza, a jego twarz nadal jest bardzo zaczerwieniona. Żołnierz zastanawia się, czy dowódca nie złapał choroby od kobiety.

- Przez te wszystkie lata? Z jakieś dwadzieścia?

Rumlow przystaje, kołysząc się lekko na nogach. 

-Więc zróbmy to dwudziesty pierwszy raz!

Nie zdejmują kostiumów, kiedy zdobywają łuk i strzały. Przez chwile Żołnierz martwi się, że jest to ogromnym błędem taktycznym, ale przecież dowódca nie zrobiłby tak kardynalnego błędu. Przebrania są tak jaskrawe i widoczne, że odwrócą uwagę, bo przecież nikt nie byłby tak głupi, by dokonywać przestępstwa w takim stroju. Plan jest oszałamiający w swojej prostocie!

Koza i ogrodzenie są mocno oświetlone oraz obstawione kamerami ze wszystkich stron. Przeszkody są jednak niczym dla pomysłowości dowódcy, bo dzięki łukowi będą poza obrębem widoczności kamer, a strzała bez problemu przeleci ponad ogrodzeniem. Żołnierz sądzi, że to najprostsza misja na jaką go wysłano.

- Spudłujesz - mówi Rollins, gdy dowódca wyciąga strzałę. - Albo kogoś zabijesz, na przykład siebie. Zepsujesz to. Daj to Hermiemu.

- Nazywa się Winnie - protestuje. - To był mój plan, wiec ja to zrobię. Nawet nie wiesz do czego jestem zdolny, Jack. Nawet masz pojęcia… - mówi, próbując zapalić zapałkę chwiejnymi palcami. - Stul pysk i rozpal to cholerstwo…

Ani Rumlow, ani Rollins nie są w stanie rozpalić ognia. Żołnierz sądzi, że może być to spowodowane zimnem, ale kiedy w końcu udaje im się podpalić zawiązany wokół grotu  kawałek materiału, dowódca oddala się i próbuje znaleźć dogodną pozycję do strzału.

Gdy tylko strzała wija się w bok kozła, płomienie zaczynają się rozprzestrzeniać. Żołnierz nie pamięta, by kiedykolwiek widział tak szybko rozrastający się ogień.

- Cholera - mówi Rumlow. Mówi to bardzo głośno. Tak, że niektórzy z nielicznych ludzi na placu zwracają się w ich stronę, gdy płomienie zaczynają trawić głowę kozła.

Żołnierz czeka kilka sekund, a gdy Rumlow i Rollins nie zaczynają uciekać na własną rękę, chwyta ich za ramiona i zaczyna ciągnąć w stronę jednej z uliczek. Dowódca protestuje, mówiąc, że ma się nie martwić, bo Człowiek- Piernik nie może został złapany, ale Żołnierz nie rozumie kodu, którym się posługuje, więc nie przestaje się wycofywać. Ma bezpośrednie rozkazy dotyczące utrzymania dowódcy w bezpieczeństwie tak długo, aż nie będzie to kolidować z powodzeniem misji.

Gdy jest pewien, że mógłby zgubić potencjalny pościg, puszcza ramiona obu mężczyzn i zaczyna pozbywać się dowodów.

Rumlow nie wygląda na zadowolonego. 

- Ale mieliśmy dostać darmowe zdjęcia!- protestuje.

- Kłuda - mówi Rollins. - Przez twój cholerny plan odmrożę sobie jaja, jeśli zaraz nie dostaniemy się z powrotem do hotelu.

Dowódca chce jeszcze zaprotestować, ale Rollins szarpie go za ramię i wyprowadza z uliczki, więc milczy.

* * *

Kiedy wracają do hotelu, Drew śpi na łóżku zawinięta w kilka kocy, więc Rumlow potrząsa jej ramieniem, próbując ją obudzić. 

- Drew! Drew! Musisz usłyszeć co my…

- Zamknij gębę - warczy, nie otwierając nawet oczu i naciąga jeden z kocy na głowę.

- Ale my..

- Zamknij się, bo odstrzelę ci łeb.

Po tym jak Rumlow przestaje próbować obudzić Drew, on i Rollins zajmują przeciwne łóżko, karząc Żołnierzowi położyć się na materacu obok kobiety. Nie może zasnąć bez pomocy środków chemicznych, ale posłusznie wykonuje polecenie. Nie powiedziano mu, że ma zdjąć buty, więc pozostawia je w przypadku potrzeby nagłej ucieczki.

Rumlow włącza telewizor i przerzuca kolejne kanały. Wszystkie są w języku szwedzkim, w którym nie mówi nikt w pokoju, ale znajduje stację, która zdaje się omawiać sprawę kozy. Reporter mówi do kamery na tle tlących się pozostałości słomy. Rumlow wybucha śmiechem, a po chwili dołączył do niego Rollisns.

- Hail HYDRA! - mówi Rumlow.

- Hail Hydra!

Żołnierz uśmiecha się lekko.

Kolejne zwycięstwo Hydry.

***

___________

1 Meriem Drew to jeden z pseudonimów Madame Hydry

2 Hermie to elf z Rudolfa Czerwononosego

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fajerwerki

Wyzwanie 4: Stucky/Przytulenie (1/?)